Wielu z nas wątpi w istnienie zjawisk paranormalnych, a wszelkie dziwne wydarzenia, tłumaczy przypadkiem, podświadomością i innymi psychologicznymi regułkami. Są też tacy, którzy nie mają najmniejszych wątpliwości co do tego, że życie pozagrobowe to fakt, a nadprzyrodzone sytuacje to część naszego świata. Dziś w Szufladzie opowiem Wam o tym, jak na własnej skórze doświadczyłam niewytłumaczalnych zjawisk, biorąc udział w niezwykłych Mszach Świętych z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie.
O 'spektakularnych Mszach' , pierwszy
raz usłyszałam jakieś 3 lata temu. Rozemocjonowane koleżanki, z wypiekami na
twarzy opowiadały mi o cudach i dziwach, których można tam doświadczyć. Słuchałam zadziwiona i jednocześnie przerażona. Zdrowo przerażona.
Koleżanki mnie nie oszczędzały i zasypywały szczegółowymi informacjami na
paranormalne tematy. Niejedna noc po tych opowieściach, przynosiła mi senne koszmary i chęć snu przy włączonym świetle... Strach był potężny - szerokim łukiem omijałam wszystkie Kościoły, w których odbywały się tego typu
spotkania, w obawie, że 'przypadkiem' zobaczę coś, czego widzieć nie chcę. Przyznajcie, że to dość niespotykane uprzedzenie, zwłaszcza dla
człowieka wierzącego.
Pewnego dnia, zgłuszona przez bliską koleżankę, postanowiłam wybrać się z nią na Mszę Świętą z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie. Do
dziś nie wiem, jakich argumentów wobec mnie użyła i jakim cudem zdołała mnie
przekonać. No właśnie.. Cud. To musiał być cud, innego wytłumaczenia nie ma:)!
Całe wydarzenie trwa około 3 godziny i rozpoczyna je Msza Św, po której następują modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie. I właśnie wtedy zaczyna się dziać - zespół zajmujący się oprawą
muzyczną wydarzenia ( zazwyczaj są to członkowie grup Odnowy w Duchu Św.)
wzywa Ducha Świętego. Niby nic takiego, a jednak! W pewnym momencie młodzież ze wspólnoty zaczyna mówić i śpiewać w językach, których nigdy wcześniej nie słyszałam. Po paru minutach, kilka osób stojących obok mnie, również wymawia obco brzmiące słowa. Niesamowite doświadczenie.
Nagle zobaczyłam upadającą na twarz kobietę. Sekundę później następną! Ani uczestnicy Mszy, ani nawet Ksiądz, nie wyrazili zainteresowania leżącymi bez ruchu Paniami. Ich brak reakcji w zasadzie mnie nie zdziwił - wspomniane wcześniej koleżanki opowiadały mi, że tego typu omdlenia, to tzw. Spoczynek w Duchu Świętym, czyli doświadczenie obecności Ducha Świętego w ciele. U każdego ujawnia się to inaczej - jeden traci chwilowo przytomność, inny płacze lub się śmieje, a kolejny otrzymuję dar języków. Niesamowite, prawda? Wracając do upadku - przyznam, że byłam świadkiem wielu omdleń, sama zaliczyłam kilka, ale to co widziałam na Mszy jest niepojęte. Zazwyczaj, gdy człowiek traci przytomność, miękną mu nogi, leci na plecy, albo na twarz, ale dzieje się to w sposób bezwładny. Mięśnie są rozluźnione. Osoba doznająca spoczynku w Duchu Św, czyli patrząc z boku – omdlenia, wygląda jak żołnierz, który w pozycji ‘baczność’ przechyla się do przodu i upada na twarz. Dosłownie na twarz. I nie leci później na bok, czy na plecy, tylko leży z nosem utkwionym w marmurze przez jakąś minutę. Następnie wstaje, otrzepuje się i zachowuje całkiem normalnie. Jedna z kobiet, której omdlenie widziałam, po odzyskaniu przytomności, bardzo płakała, dosłownie wpadła w histerię. Z pewnością jest to doświadczenie, które może doprowadzić do wzruszenia.
Kolejnym poruszającym momentem, była sama modlitwa, po
której nastąpiły uzdrowienia i uwolnienia. Brzmi nieprawdopodobnie, ale to się
naprawdę dzieje! W pewnej chwili, gdzieś pomiędzy modlitwą w językach, Ksiądz (
warto zaznaczyć, że zazwyczaj Mszę odprawia charyzmatyk/egzorcysta )
zaczyna opowiadać historie ludzi, którzy dostąpili łask. Gdy ja byłam na Mszy,
uzdrowił ( za pomocą Ducha Św) hazardzistę, osobę cierpiącą na migrenę,
a także człowieka, na którego została rzucona klątwa. To szokujące chwile, nigdy w czymś takim nie uczestniczyłam.
Na koniec całego
wydarzenia, Ksiądz zaprasza osoby, które czują, że zostały uzdrowione lub
uwolnione podczas modlitw. Opowiadają one np. o konkretnych przeżyciach np. o uczuciu gorąca przepływającym przez
chore miejsce itp.
Wiecie, że podczas ‘tych’ Mszy, w Kościele wartę pełni Straż Porządkowa, która pilnuje, aby ktoś, z
kim dzieje się coś niedobrego nie wyszedł z Kościoła? To bardzo ważna rzecz!
Udział w takiej Mszy jest naprawdę niesamowity. Nie uważam tego za czary, autosugestię, ani nie szukam innych psychologicznych wytłumaczeń. Wiem, że ta moc jest odczuwalna nawet dla sceptyków takich wydarzeń.
Jeśli zmagacie się z jakimiś problemami, sytuacja wydaje się beznadziejna i bez wyjścia, wybierzcie się na takie spotkanie. Nic nie tracicie, a możecie wiele zyskać. Mnie bardzo pomogło i wierzę w to wszystko, co widziałam. A Ty? Wybierzesz się na tę Mszę?
Byłam kilka razy i uczestniczyłam we mszy i nabożeństwie.Nie widziałam spektakularnych zjawisk,bo nie byłam nimi zainteresowana.Choć ostatnim razem mężczyzna stojący z tyłu,przewrócił się na klęczącą obok,rozmodloną kobietę...Najbardziej niesamowitym doświadczeniem, za każdym razem jest dla mnie modlitwa poznania,w czasie której nazywane są, spływające na wybranych wiernych, łaski.Opisy mają różny stopień szczegółowości,ale zawsze czuję,że odpowiadają wzbudzonym przeze mnie intencjom.Dla mnie to rodzaj błogosławieństwa,które uwalnia mnie od dręczących trosk.I to rozpatruję w kategoriach osobistej cudu.Polecam wszystkim i tym,którzy mają udręczoną duszę i tym,których duch nie wymaga cudownej interwencji
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! Te Msze rzeczywiście są wyjątkowe, warto choć raz wziąć udział w takim wydarzeniu, niezapomniane przeżycie :) !
UsuńJeśli nie będzie wiary, że dana forma jest skuteczna to nic nie zadziała.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie wiem co o tym myśleć. Wierzę w boga, ale nie wiem jakiego, wierzę, że jest jakaś siła, która nad nami czuwa, jak i taka, która może nas skrzywdzić, Ale Kościół? Omijam szerokim łukiem... Dla mnie to jedna wielka sekta, dlatego ciężko mi uwierzyć, że takie wydarzenia mają miejsce i mogą coś zdziałać. No ale różne cuda się dzieją, więc może mi po prostu brak wiary 😉
OdpowiedzUsuńChoć jestem ateistką z krwi i kości, to jednak nie wątpię, że uczestnictwo w takim nabożeństwie musi być poruszające. Słyszałam o podobnych mszach, ale nigdy sama, ani nikt z moich bliskich tego osobiście nie doświadczył. Moc wiary jest naprawdę potężna, umiem to przyznać, mimo że mi jej brakuje.
OdpowiedzUsuńZa bardzo się boję:)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nich, więc niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Ale jeśli sprawiają, że ludziom w pewien sposób pomagają, to oczywiście warto w nich uczestniczyć.
OdpowiedzUsuńNigdy w takiej mszy nie brałam udziału i nie wiem czy bym chciała..z jednej strony wydaje się to być czymś niesamowitym i poruszającym a z drugiej - przerażającym.
OdpowiedzUsuń