• Winda
  • Duży pokój
  • Gabinet
  • Łaźnia
  • Spiżarnia
  • Garderoba

Chcę być lekarzem - czy nie jest za późno? Medycyna po innym kierunku studiów - 5 zaskakujących historii

Mówi się, że jeżeli wybierzemy zawód, który jest naszą pasją, nie przepracujemy ani jednego dnia. Jak tego dokonać? Jak rozeznać swoje powołanie i znaleźć zajęcie zgodne z predyspozycjami? Wybór odpowiedniej profesji, to rzecz niełatwa - często zdarza się, że droga zawodowa, którą obraliśmy po odebraniu świadectwa dojrzałości, okazuje się pomyłką. Co wtedy? Tkwić w miejscu, które nas unieszczęśliwia czy dokonać życiowej rewolucji? Dziś w blok(g)u w piwnicy goszczę pięć kobiet, które wybrały drugą opcję. Marta, Ania, Kasia, Ola i Sara, postawiły wszystko na jedną kartę, każda z nich przewróciła swoje dotychczasowe życie, by osiągnąć cel - zostać lekarzem.


Marta Kołątaj

Wychowywałam się w rodzinie lekarskiej, ale nie planowałam iść w stronę medycyny. Rodzice nie wywierali na mnie presji, ani nie zmuszali do obrania konkretnej ścieżki zawodowej, dlatego moim pierwszym wyborem nie była medycyna, ale prawo. Wszystko szło zgodnie z planem - zdałam maturę i dostałam się na studia.

Jednak pod koniec trzeciego roku prawa dopadło mnie przeświadczenie, że ten 'wymarzony' kierunek nie do końca spełnia moje oczekiwania. Czułam, że nie będę szczęśliwa w tym zawodzie. 
Bodźcem do poważnych przemyśleń była dodatkowo książka "Doktorzy" Segala. Zrozumiałam, że nie mogę pracować jako prawnik, nie chciałam robić czegoś, co mnie unieszczęśliwia. Wiedziałam już, że muszę zmienić kierunek na lekarski. Przepłakałam kilka dni, zanim zebrałam się na odwagę i zdecydowałam porozmawiać z rodzicami.

Postanowiłam podjąć konkretne kroki w celu realizacji swoich marzeń. Rodzice dali mi ogromne wsparcie, zaoferowali pomoc finansową i 'duchową', za co jestem im niezmiernie wdzięczna. Zaczęłam działać! Niestety, termin zgłoszeń na maturę minął - musiałam czekać kolejny rok! Nie porzuciłam studiów prawniczych, a między zajęciami i egzaminami uczyłam się chemii i biologii. Po czwartym roku prawa, dostałam się na studia lekarskie. Zamiana prawa na medycynę była najlepszą decyzją w moim życiu.

Okres studiowania na Uniwersytecie Medycznym był wspaniałym doświadczeniem, bardzo dobrze wspominam ten czas. Studiując medycynę, obroniłam pracę magisterską z prawa. Na szóstym roku lekarskiego postanowiłam sprawdzić czy rezygnując z kariery prawnika podjęłam słuszną decyzję. Zaczęłam pracę w kancelarii adwokackiej i upewniłam się, że to medycyna jest moją przyszłością. Dziś jestem na rezydenturze i pracuję na oddziale okulistycznym. Warto było przewrócić swoje życie do góry nogami:)!


Aleksandra 

Liceum rozpoczęłam z przeświadczeniem, że będę starować na medycynę. Niestety, z czasem okazało się, że muszę zmienić swoje plany na 'bardziej przyziemne'. Nie potrafiłam jednak zrezygnować z tematów strice medycznych, dlatego postanowiłam aplikować na położnictwo. Jakiś czas później przeprowadziłam się do oddalonego o 350 kilometrów od mojego rodzinnego miasta Poznania, by rozpocząć naukę na UMP. Pierwsze dni studenckiego życia były dla mnie szokiem. Pobudki o 5 rano, 12 godzin zajęć dziennie, wieczne niedosypianie, stres. Początki nie należały do najłatwiejszych, ale nie poddałam się i z czasem zaczęłam sobie całkiem dobrze radzić.

Pracę na stanowisku położnej wyobrażałam sobie w różowych barwach. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna, o czym przekonałam się przy okazji pierwszych praktyk w szpitalu. 
Wkrótce, po kolejnych zajęciach klinicznych pojawiły się wątpliwości - czy położnictwo, to droga dla mnie? Już wiedziałam, że chcę zostać lekarzem. Mimo obaw, postanowiłam przeprowadzić poważną rozmowę z rodzicami. Po długiej naradzie zdecydowaliśmy, że będę startować na medycynę, ale nie zrezygnuję z położnictwa. Byłam zdeterminowana. Do egzaminu z biologii i chemii uczyłam się w każdej wolnej chwili, nawet między odbieraniem porodów. Korzystałam też z pomocy korepetytora.

Maturę poprawiłam, jednak uzyskane przeze mnie wyniki, nie były wystarczające - brakowało mi kilku punktów, które pozwoliłyby mi studiować w Polsce. 
Nie chcąc tracić kolejnego roku, pomyślałam, że spróbuję swoich sił na uczelni poza granicami kraju, gdzie progi na medycynę są niższe. Wybór padł na Ukrainę - znalazłam pośrednika, wysłałam niezbędne dokumenty i czekałam na termin egzaminu wstępnego. W międzyczasie zaliczyłam semestr na położnictwie, zdałam egzamin zawodowy i obroniłam pracę licencjacką. Tydzień po uzyskaniu tytułu licencjata, byłam w Tarnopolu. Rekrutację przeszłam pozytywnie i wkrótce wyprowadziłam się na Ukrainę. Moje marzenia zaczęły się spełniać.

Rok akademicki na Ukrainie rozpoczęłam 1 września, a na początku października dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na studia niestacjonarne w Polsce. W związku z kosztami, jakie poniosłam aplikując na medycynę w Tarnopolu, byłam zmuszona zrezygnować z nauki w kraju. Aktualnie ukończyłam drugi rok medycyny i wreszcie czuję się na właściwym miejscu.


Mam ogromne wsparcie moich rodziców - nie tylko emocjonalne, ale i finansowe. Nie ukrywam, że gdyby nie rodzice, nie miałabym możliwości studiowania medycyny. Ciężko pracują, żeby pokryć koszty mojej nauki.
Jestem szczęśliwa, że zdecydowałam się walczyć o swoje marzenia i nie mam problemu z tym, że swoje powołanie odkryłam później niż większość rówieśników. Przecież to tylko kilka lat :)!


Sara 

Od początku liceum myślałam o podjęciu studiów na kierunku lekarskim, jednak uczyłam się w klasie matematycznej i nie czułam się na siłach, żeby dodatkowo uczyć się biologii i chemii. Ostatecznie stwierdziłam, że po szkole średniej będę rekrutować na fizjoterapię na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, moim rodzinnym mieście. Pierwszy rok studiów mogę podsumować, jako udany.

Wątpliwości co do mojej przyszłości jako fizjoterapeuty, pojawiły się dość szybko, bo już na drugim roku. Prowadzone przez lekarzy zajęcia kliniczne, pozwoliły mi obserwować kulisy ich pracy, co okazało się doświadczeniem niezwykle pasjonującym. Na korytarzach mijałam studentów medycyny, którzy ochoczo dyskutowali o przeróżnych jednostkach chorobowych, słuchałam ich rozmów z wielką tęsknotą... 
Moje marzenie sprzed kilku lat wróciło do mnie jak boomerang. Pomyślałam, że nie jest jeszcze za późno na zmianę życiowych planów i szykowałam się na rozmowę z najbliższymi. Rodzina uszanowała moją decyzję i obiecała wsparcie, co było dla mnie bardzo ważne. Czym jest kilka lat nietrafionych studiów w stosunku do całego życia?

Na trzecim roku fizjoterapii planowałam poprawić wynik matury z biologii i po raz pierwszy zdawać chemię, której musiałam uczyć się od podstaw. Szybko zdałam sobie sprawę, że przy zajęciach i praktykach na fizjoterapii, przygotowania do matury będą nie lada wyzwaniem. W pierwszym roku podeszłam do egzaminu z biologii i uzyskałam 85%, a w następnym uczyłam się do egzaminu z chemii. W międzyczasie studiowałam - już na magisterce - i pracowałam, żeby zarobić na korepetycje Udało mi się napisać chemię na 83%. Byłam z siebie dumna!

Powoli przygotowywałam się do nowego rozdziału życia. Sądziłam, że będę studiować w rodzinnym Gdańsku, niestety szybko zostałam sprowadzona na ziemię - okazało się, że progi punktowe wzrosły i ledwo dostałam się z ostatniej tury na uczelnię w Łodzi. Miałam wtedy 23 lata. Rodzice zapewnili mi pomoc. Dzięki ich wsparciu finansowemu mogłam wynająć pokój, kupić książki i żyć w mieście oddalonym od mojego domu o 330 km. Na początku ciężko było mi się przyzwyczaić. Sił dodawał mi mój chłopak, Kacper - przyjeżdżał do mnie w każdy weekend, motywował do dalszego działania, zapewniał rozrywkę, abym choć na chwilę oderwała się nauki, odpoczęła.

Bardzo chciałam udowodnić sobie i moim bliskim, że dam radę. Pierwszy rok studiów skończyłam z bardzo wysoką średnią, dostałam stypendium za wyniki w nauce i zostałam wybrana spośród 600 studentów jako reprezentantka w ogólnopolskim konkursie anatomicznym. 
Pod koniec pierwszego roku byłam pewna, że zmieniając kierunek studiów, podjęłam słuszną decyzję. Podczas majowego wyjazdu nad morze, Kacper i ja zaręczyliśmy się! Mój narzeczony przeprowadził się do Łodzi tego samego roku, dzięki czemu zaczęliśmy realizować plany dotyczące wspólnej przyszłości.

Po praktykach znalazłam pracę w restauracji sushi, gdzie cały rok dorabiałam jako kelnerka w weekendy i wieczorami - chcieliśmy uzbierać jak najwięcej pieniędzy na organizację ślubu i wesela. To był niezwykle trudny rok. Pogodzenie pracy z tak wymagającymi studiami, kosztowało mnie sporo wyrzeczeń. Uczyłam się po nocach, nie miałam czasu dla siebie, ani znajomych. Coś za coś, trzeba mieć priorytety...

Pod koniec drugiego roku studiów, byłam tak zmęczona spędzaniem całych weekendów w restauracji, że odważyłam się poszukać pracy w branży fitness. Kurs instruktora zrobiłam na 3 roku fizjoterapii. Przez ten czas dużo zapomniałam i obawiałam się początków, ale perspektywa spędzenia tylko dwóch godzin w pracy w ciągu dnia, była zbyt kusząca. Miałam wielkie szczęście, rozmowy kwalifikacyjne przebiegły pomyślnie i dostałam etat. Od końca drugiego roku studiów pracuję w klubach fitness. Obecnie prowadzę zajęcia 6x w tygodniu (łącznie 13 godzin), prowadzę profil na instagramie gdzie dzielę się pomysłami na zdrowe posiłki, jestem szczęśliwą mężatką, "mamą" kotki Róży, którą adoptowaliśmy rok temu, a przede wszystkim spełnioną studentką czwartego roku medycyny, która ma pomysł na swoją zawodową przyszłość.

Dzięki dobrej organizacji, mam czas na naukę, pracę i życie rodzinne. Nie zawsze jest kolorowo, ale daję radę! Zarabiam, dzięki czemu dokładam się do naszego budżetu, a to daje mi ogromną satysfakcję. Nie wyobrażam sobie siedzieć w domu, uczyć się i nic więcej nie robić. 
Już za 2 lata wrócimy do rodzinnego Gdańska i już dziś wiem, że będzie to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Może to co teraz powiem będzie banalne, ale wierzcie mi, warto walczyć o siebie i swoje marzenia!


Kasia Walkowicz

Pasją do medycyny zaraził mnie mój tata - lekarz. Od dziecka planowałam, że i ja będę leczyć ludzi. Tata często zabierał mnie ze sobą do pracy i do biblioteki lekarskiej, a ja w domu 'dokształcałam się' , po cichu zaglądając do książek medycznych, sklasyfikowanych jako pozycje 'nie dla dzieci'.

W liceum moje marzenia zeszły na dalszy plan. Zdecydowałam, że będę studiować psychologię i tak też zrobiłam. Wytrzymałam rok. Ledwo. Wkrótce przeprowadziłam się do Szwecji i tam też dostałam się na inny kierunek - ekonomię i zarządzanie, a magisterkę kontynuowałam na logistyce. 
To był cudowny czas! Poznałam wielu wspaniałych ludzi reprezentujących różne kultury, mieszkałam w najpiękniejszych miejscach świata, m.in w Paryżu, Chicago, Melbourne...Wydawało się, że niczego mi nie brakuje, jednak w mojej głowie zaczęły pojawiać się wątpliwości, nie byłam pewna, czy odnajdę się w zawodzie, do którego się przygotowywałam.

Na ostatnim roku studiów wiedziałam, że dłużej nie mogę tłumić w sobie uczucia, że mijam się z powołaniem. Stwierdziłam, że muszę rozpocząć studia na medycynie, inaczej nie odnajdę spokoju. W życiowej rewolucji wspierała mnie cała rodzina.

Zapisałam się na kurs przygotowujący do matury, kupiłam niezbędne książki i zaczęłam działać. Moi znajomi patrzyli na mnie z niedowierzaniem - szczególnie mój najbliższy przyjaciel, co było dla mnie sporym zaskoczeniem, ale ja miałam konkretny plan i nic nie mogło mi przeszkodzić w jego realizacji, a przynajmniej tak wtedy myślałam... Dałam sobie 8 miesięcy na przygotowanie się do egzaminów z dwóch przedmiotów. Od zera... po 8 latach od ukończenia liceum - dodam, że uczyłam się w klasie z rozszerzoną matematyką i geografią, tym większym wyzwaniem było opanowanie materiału z biologii i chemii.

Kiedy nadeszła długo wyczekiwana przeze mnie wiosna 2014 roku, usłyszałam wyrok - nowotwór złośliwy. Szpital, operacje, chemia, ból i ... nauka - pomiędzy wlewami, które trwały po 12h dziennie, rozwiązywałam tysiące zadań. Moje marzenie o medycynie podtrzymywało mnie na duchu. Wierzyłam, że będzie lepiej, że wygram z chorobą i wstanę jak feniks z popiołu.

Pokonam raka i maturę! Taki był plan. 
Udało się! Zdałam maturę i uzyskałam wysoki wynik, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Przegapiłam rekrutację na polski wydział, a że mam szwedzkie obywatelstwo, złożyłam dokumenty na tzw. english division, gdzie prosces rekrutacyjny trwa dłużej. W 2015 roku, w wieku 28 lat zostałam szczęśliwą studentką medycyny:)!Przecież mam jedno życie! Warto je przeżyć dobrze.




Ciężka praca, wyrzeczenia, ale i odrobina szczęścia są podstawą sukcesu. W moim przypadku ważne było także wsparcie rodziny, także to finansowe. Sama staram się zarabiać dodatkowe pieniądze i w wakacje pracuję w Szwecji jako pomoc domowa. Jestem na czwartym roku, mam wspaniałego chłopaka, cudowną rodzinę i wreszcie robię to, co kocham!

Studiuję dla siebie, w końcu zawsze o tym marzyłam. Nie uczę się dla rodziny, ani dla tytułu. W medycynie podoba mi się to, że żaden dzień nie jest taki sam, ciągle trzeba się uczyć.

Wkuwanie książek nie zawsze jest fajnie, ale jak się dotrwa do klinik, cały trud zostaje wynagrodzony. To uczucie kiedy 'coś tam' staje się całością jest niesamowite.
Myślę, że ostatecznie nikt nie zwraca uwagi na to, w jakim wieku zaczęło się studia. Lekarz zawsze znajdzie pracę - na całym świecie. Można wyjechać, można wrócić. Niedawno dowiedziałam się, że mam nawrót choroby, ale nie poddam się i będę walczyć o swoje marzenia mimo wszystko i tego życzę każdemu.

Anna 

Studia medyczne rozpoczęłam w wieku 25 lat. Decyzję podjęłam po ukończeniu farmacji, w trakcie obowiązkowego stażu w aptece. Dlaczego?

Nie odpowiadał mi model w pracy farmaceuty w naszym kraju. O medycynie myślałam już wcześniej, nie byłam jednak gotowa, by tuż po liceum, w wieku 19 lat podjąć tak odpowiedzialne studia. 
Matury nie poprawiałam, miałam wystarczającą ilość punktów z pierwszego podejścia. Postawiłam wszystko na jedna kartę - Poznań ! Udało się bez problemu. Przez sześć lat studiów na lekarskim, pracowałam w aptece. To było nie lada wyzwanie! Miałam jednak szczęście do ludzi - współpracownicy byli bardzo wyrozumiali, wspierali mnie w mojej decyzji i bardzo pomagali.

Rodzina na początku była nastawiona sceptycznie. Aż 6 lat?!" ... Miałam inne zdanie - to tylko 6 lat w perspektywie całego życia!
Uważam, że decyzja o podjęciu studiów na medycynie w wieku późniejszym niż 'przewiduje ustawa', była najlepszą, jaką mogłam podjąć. Dojrzałość, wiedza i doświadczenie, które zdobyłam wcześniej pozwoliło mi na świadome przeżycie tego okresu. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie pracować w innym zawodzie.



Znacie osoby, które podobnie jak dzisiejsze bohaterki zdecydowały się na przebranżowienie? A może sami zmieniliście swoją zawodową ścieżkę? Dajcie znać :) Czekam na Wasze historie!
Więcej niezwykłych losów Gości blok(g)u znajdziecie w Windzie i Dużym Pokoju.



To może Cię zainteresować:
Joanna Czech, kosmetyczka Kim Kardashian - wywiad
Aleksandra Sikora - polska reprezentantka Juventusu - wywiad
dr Paweł Kabata - o chirurgii inaczej - wywiad




    Standardowe Komentarze
    Komentarze Facebook

0 komentarze:

Prześlij komentarz