Czy warto 'badać się' online?
Julia, Emergency Queen : Internet, chociaż może służyć do czerpania informacji na temat zdrowia - nie zastąpi wizyty u lekarza. 'Samodiagnozowanie' może być niebezpieczne, zwłaszcza, gdy zaczynamy stosować pseudo metody lecznicze zalecane przez nie mających zaplecza medycznego forumowiczów. 'Google Search' nie zastąpi relacji pacjent - lekarz. Nie przeprowadzi wywiadu, nie zleci odpowiednich badań, nie przeanalizuje historii choroby...
Paweł Kabata, Chirurg Paweł: Telemedycyna, bo tak nazywa się fachowe metody badania i uzyskiwania informacji medycznych poprzez elektronikę lub środki przekazu na odległość, to idea bardzo na czasie - ma potencjał, dlatego jest wciąż rozwijana. Ma to sens - rozwój telemedycyny pozwoli na zmniejszenie ilości nieuzasadnionych wizyt medycznych, a co za tym idzie oszczędność czasu pracy lekarzy i cięcie zbędnych kosztów. Google, to nie telemedycyna, dlatego nie warto 'badać' się przez Internet. Sieć, to miejsce pełne źródeł nierzetelnych, nieprofesjonalnych, nierzadko też kłamliwych. Warto zwrócić uwagę na fakt, że lekarze także 'googlują' objawy i dolegliwości spoza zakresu własnej specjalizacji, ale w przeciwieństwie do laików, ich ogólna wiedza medyczna i umiejętność poruszania się po tym skomplikowanym 'medycznym świecie', pozwala na oddzielenie kompletnych bzdur, od źródeł potencjalnie wartościowych. Człowiek niezwiązany z medycyną nie ma takiej umiejętności, czego konsekwencją jest natłok powtarzających i wzajemnie wykluczających informacji tworzących szum. To trochę jakby człowiek potrzebował szklanki wody i poszedł po nią pod wodospad Niagara ;).
Łukasz Durajski, Doktorek Radzi: Dociekliwość leży w ludzkiej naturze, a Internet, to rewolucyjne narzędzie w zaspokajaniu ciekawości poprzez zdobywanie informacji - także w zakresie zdrowia i choroby. Uważam, że z powodzeniem można wykorzystywać dobrodziejstwa technologii, należy jednak robić to z głową, korzystając z wiarygodnych źródeł - witryn należących do instytucji państwowych czy platform i blogów prowadzonych przez lekarzy. Warto zaznaczyć, że lekarze odpowiadają prawnie za treści, które publikują w sieci, a to jest gwarancją bezpieczeństwa dla czytelnika.
Przeczytaj także: Chcę być lekarzem! Czy nie jest za późno? - niezwykłe historie 'późnych' studentów medycyny.
Gdzie szukać pomocy, gdy zaobserwujemy u siebie niepokojące objawy?
Łukasz: Zwykle pierwszej kolejności przeszukujemy Internet... Zdobyte informacje powinno się jednak skonfrontować z lekarzem lub specjalistami w danej dziedzinie. Nie eksperymentujmy na własną rękę!
Julia: Najlepiej zgłosić się do lekarza rodzinnego, który w razie potrzeby może skierować pacjenta do specjalisty. W nagłych sytuacjach, przy poważnych objawach oczywiście, należy się zgłosić do Nocnej Opieki Chorych lub SORu.
Paweł: ...U lekarza, ale jeśli już czujemy nieodpartą potrzebę przeczytania 'całego internetu', polecam strony profesjonalne – np. brytyjski NHS, amerykańskie strony informacyjne np. cancer.org. Rzetelne, wartościowe, nadzorowane. Przygotowane w sposób przystępny dla użytkownika.
Zweryfikowane witryny medyczne zawierające merytoryczne informacje, którymi można się posiłkować oczekując na wizytę u lekarza, to...
Paweł: Tak jak wspomniałem, NHS, cancer.org. Do poprzednio wymienionych dodałbym jeszcze naszą rodzimą witrynę, Medycyna Praktyczna.
Julia: W mediach społecznościowych coraz chętniej udzielają się lekarze i farmaceuci, co daje możliwość 'dokształcenia się' m.in. w kwestiach dotyczących zdrowia czy profilaktyki zdrowotnej. To świetna opcja na połączenie rozrywki, jaką może być Facebook i Instagram, z nauką, warto zaglądać do #instalekarzy. Tak jak poprzednik, polecam też Medycynę Praktyczną.
Łukasz: Wiarygodne źródła w Internecie to m.in. strony Państwowego Zakładu Higieny -szczepienia.info, Głównego Inspektora Sanitarnego gis.gov.pl, polskich towarzystw naukowych, Instytutu Żywienia i Żywności, także polecona przez Pawła i Julię strona naukowej gazety Medycyna Praktyczna (mp.pl) przeznaczona również dla pacjentów. Oczywiście zapraszam także do siebie na www.doktorekradzi.pl oraz www.doktorekwpodrozy.pl. Polecam także merytoryczne blogi i profile w mediach społecznościowych kolegów po fachu:
- mamapediatra
- instalekarz
- doktormagda
- chirurgpawel
- zapytajpolozna.pl
- mamaistetoskop
Czym grozi nierozsądne korzystanie z informacji zawierających zalecenia lekarskie, publikowanych przez osoby nie mające wykształcenia medycznego?
Paweł: W najlepszym wypadku uprzykrzaniem życia lekarzom. No, ale niestety, konsekwencje stosowania pseudozaleceń lekarskich znalezionych w sieci mogą być poważniejsze - pacjenci mogą doświadczać ciężkich, trudnych do odkręcenia traumatyzacji i życia w przeświadczeniu o powadze choroby, pomimo braku przesłanek ku temu. Znam osoby, które ze strachu idą też w kierunku metod niesprawdzonych, opierając się na przekonujących opisach negatywnych doświadczeń poszczególnych osób - "nie zgadzam się na to leczenie, bo mój kolega co to miał, to bardzo cierpiał, a potem umarł"....
Julia: W dzisiejszych czasach pacjenci wykazują tendencję do 'przediagnozowania'. Do najmniejszego objawu potrafią przypisać sobie poważne choroby, zapominając, że niektóre dolegliwości mogą być spowodowane po porostu 'niezdrowym' trybem życia. Posiłkowanie się informacjami publikowanymi na nierzetelnych witrynach i unikanie konsultacji z lekarzem mimo niepokojących objawów, może wiązać się z późnym rozpoznaniem choroby, czego konsekwencje mogą być tragiczne. Profilaktyka i regularna kontrola, są niezwykle ważne, nie zapominajmy o tym - oczywiście w granicach rozsądku.
Łukasz: Przede wszystkim niesie ze sobą ryzyko utraty zdrowia i życia. Korzystanie z porad 'forumowiczów' i osób niezwiązanych z medycyną może doprowadzić do nieodwracalnych skutków.Czy z zepsutym samochodem idziemy do fryzjerki? A może w sprawie kapiącego kranu prosimy o pomoc piekarza? Analogicznie - nie powinniśmy radzić się w kwestiach zdrowotnych hydraulika albo ubezpieczyciela...
Przypadki 'wykształconych' przez dr Google pacjentów z którymi mieliście do czynienia?
Julia: Najczęściej pacjent zwleka z umówieniem się do lekarza, albo uczęszcza na superalternatywną 'terapię' do jakiegoś 'szamana', który oczywiście nie może sensownie doradzić. Takie eksperymenty zwykle mają nieciekawy finał...
Łukasz: Jedna z bardziej przerażających historii pacjentów zaczytanych w Google jest ta, w której matka przerażona podaniem szczepionki dziecku, postanowiła usunąć z jego organizmu rzekome metale ciężkie, podając mu żrące substancje do wypicia! Równie szokujące jest leczenie pacjentów onkologicznych wlewami z witaminy C, czyli metodą totalnie bzdurną, nie dającą żadnych szans, a jednak cieszącą się niesłabnącą popularnością na forach pseudozdrowotnych. Z gabinetu przypominam sobie też mamę, która postanowiła odrobaczać dziecko dziwną metodą "uwalniania czakr" za pomocą "ziółek" o niewiadomym pochodzeniu. Skończyło się wizyta w szpitalu z groźnymi powikłaniami. Zastanawiający jest fakt, że gdy pseudolecznicze metody zawodzą, oczekujemy wsparcia i pomocy od lekarzy... Niestety, na głupotę nie ma lekarstwa.
Paweł: Bardzo szybko można rozpoznać pacjenta, który konsultował się u 'najpopularniejszego lekarza świata' - tacy delikwenci dopytują o dość szczegółowe zagadnienia, czasami daleko odbiegające od aktualnego biegu rozmowy. Wyłapane przy okazji hasła i slogany, pytania w stylu „a co Pan myśli o doniesieniach, że…” i dość dziwna mieszanka języka fachowego i potocznego, nakazują wzmożoną czujność... Najlepiej od razu zapytać: "co i gdzie było przeczytane?"
Jak dr Google wpływa na Waszą pracę?
Paweł: Nieznacznie ją wydłuża - często muszę odkręcać wszelkiej maści rewelacje zaczerpnięte z wątpliwych źródeł. Poza tym, nie widzę większego wpływu. Robimy swoje - tak jak zasady i prawidła medycyny nakazują, a do istnienia dr Google'a... zwyczajnie się przyzwyczaiłem.
Łukasz: Doktor Google czasem mnie przeraża. Chociaż coraz rzadziej zaskakuje, często bawi. Bywa, że łapię się za głowę i zastanawiam - jak można wierzyć w takie bzdury?
Julia: Nie ułatwia mi pracy. Trudno jest rozmawiać z pacjentem, który ma już swoje podejrzenia i usiłuje za wszelką cenę je 'sprzedać'. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie są wytyczne, że nie wszystkie badania, o których żądny diagnozy niewolnik Google'a się naczytał warto robić, jeżeli nie ma ku temu żadnych wskazań. Ciężko to wytłumaczyć, wydaje się to wręcz niemożliwe.
Co myślicie o korzystaniu z niezweryfikowanych źródeł informacji nt. zdrowia?
Paweł: Uważam, że to szkodzenie sobie. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w ostateczności -gdy skutki korzystania z takich porad zaczną być zagrożeniem dla zdrowia lub życia pacjenta dr Google'a - i tak się zobaczymy! Oby tylko, nie było za późno na pomoc... Zastanawiam się, czy osoba korzystająca z 'mądrości' np. influencerów, odważyłaby się wsiąść do samochodu zbudowanego na podstawie rad osób, które się na tym nie znają. Szczerze wątpię, niestety obserwuję dziwną prawidłowość - ludzie nie mają oporów przed poleganiem na poradach medycznych lub paramedycznych publikowanych na profilach osób 'popularnych', nie mających absolutnie nic wspólnego z medycyną.
Łukasz: Totalnie odradzam, a nawet zabraniam! Takie praktyki są dla nas po prostu niebezpieczne.
Julia: Medycyna jest bardzo szeroką dziedziną - dlatego też studia medyczne trwają 6 lat, a w praktyce nauka trwa całe życie zawodowe lekarza. Jak to jest, że po przeczytaniu kilku książek medycznych, samozwańczy 'uzdrowiciel' może stwierdzić, że posiada wiedzę większą niż lekarz, który zna procesy zachodzące w ludzkim ciele i wie jak leczyć różne patologie? 'Szamani' wykorzystując techniki manipulacji, wzbudzają zaufanie pacjenta, burząc autorytet lekarza. Nie polecam korzystania z niezweryfikowanych źródeł, nic pożytecznego z tego nie wyjdzie - ani dla zdrowia, ani dla portfela.
Radzicie się doktora Google? Z jakich źródeł korzystacie? A może są wśród Was lekarze, którzy w swojej praktyce spotykają się z podobnymi problemami, z jakimi zmagają się Paweł, Julia i Łukasz? Czekam na Wasze komentarze:)!
0 komentarze:
Prześlij komentarz